wtorek, 20 października 2015

„Papier jest cierpliwszy od człowieka” /Dziennik/


1 września. Zauważyliście, że z tą datą jest coś nie tak? Nie tylko po dwumiesięcznej przerwie uczniowie wracają do szkół. 1 września 2004 roku miał miejsce atak terrorystyczny w Biesłanie, zginęło 400 ludzi, blisko tysiąc zostało rannych. W stanie Minnesota tego dnia miał miejsce pożar – około 400 zabitych. 1 września 1730 roku rozpoczęła się erupcja wulkanu na Lanzarote, która trwała 5 i pół roku. Można by jeszcze wspomnieć o wojnie domowej w Szkocji lub o trzęsieniu ziemi w Tokio i Jokahomie(ponad 140 000 ofiar).

I wydarzyło się coś jeszcze. Rozpoczęła się II wojna światowa. Przez 6 lat niszczyła wszystko, co spotkała na swojej drodze, odbierała ludziom wszystko, co miało dla nich jakiekolwiek znaczenie. W ciągu 6 lat wylało się więcej krwi, niż było wody pitnej.

Anne Frank wojna odebrała wolność. Ta nastolatka była jedną z sześciu milionów ofiar Holocaustu. Przez dwa lata musiała się ukrywać z innymi Żydami w Amsterdamie. W tym czasie żyła ciągłym strachu, bez dostatecznych środków na żywność, w zniszczonych, zbyt małych ubraniach, bez własnego kąta. W ciasnym pokoiku pisała dziennik dla Kitty – wymyślonej przyjaciółki, powierniczki. Opisywała życie w Oficynie, spisywała swoje emocje, myśli, marzenia.

Sądzę, że będę Ci mogła wszystko powierzyć, tak jak jeszcze nigdy nikomu, 
i mam nadzieję, że będziesz dla mnie wielkim oparciem.

Wojna odebrała Anne nie tylko wolność, ale i marzenia. W sierpniu 1944 roku wszyscy mieszkańcy Oficyny zostali aresztowani i wywiezieni do obozów koncentracyjnych. Anne zginęła w marcu 1945 roku. Gdyby nie wojna byłaby słynną pisarką.

To jest ta trudność dzisiejszych czasów: ideały, marzenia, piękne oczekiwania jeszcze się nie zdążą rozwinąć, a już zostają trafione i totalnie zniszczone przez najbardziej przerażającą rzeczywistość.

„Dziennik” nie jest książką do ocenienia. Jest obowiązkową pozycją do przeczytania i do przemyślenia. Zapiski Anne Frank wstrząsają do głębi. Wojna przedstawiona oczami dziecka, które z dnia na dzień zostało pozbawione przyjaciół, domu, świeżego powietrza i wolności, jest czymś, co nie pozwala zostać obojętnym. Z trudem przewracałam kolejne strony.

Podziwiam Anne za to, jak szybko z małej dziewczynki stała się inteligentną i wrażliwą kobietką. Podziwiam jej mądrość życiową, niespotykaną szczerość, umiejętność obserwacji, zapał do nauki, pokłady dobrego humoru…

Jakiego kryterium mam użyć, żeby opiniować opis przeżyć ukrywającej się przez dwa lata nastoletniej dziewczynki? Emocje przelane na papier nie powinny być oceniane, więc nie poddaję ocenie „Dziennika” Anne Frank, nie wiedziałabym, jaki stopień skali byłby odpowiedni.


Jestem w takim stanie, że wszystko mi jedno, czy zostanę zamordowana, czy będę żyć. Świat będzie się kręcić dalej i beze mnie, a ja i tak nie mogę się przecież przeciwstawiać wydarzeniom.

"Dziennik" Anne Frank, wydawnictwo Znak
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Znak i portalowi Juventum.pl!

niedziela, 4 października 2015

Chyba już z tego wyrosłam... /Eleonora & Park/


Pamiętam, jak zaczytywałam się w młodzieżówkach o zakochanych nastolatkach. Po prostu je uwielbiałam i nie marnowałam żadnej okazji, żeby poznać kolejną historię pierwszej miłości.

W czasie ostatniego roku czytałam jednak coraz mniej takich książek. Lecz ciągle wpisywałam nowości, o których słyszałam na moją listę życzeń. Podobnie było z "Eleonorą i Parkiem". Wystarczyło tylko przeczytać opis, kilka cytatów z lektury i rekomendację mojego ulubionego Greena. Od razu wiedziałam, że to książka dla mnie. Byłam przekonana, że mnie zauroczy, urzeknie, wzruszy, po przeczytaniu znowu nie będę wiedziała, co robić ze swoim życie i ogólnie trafi na najwyższą półkę w moim pokoju. Niestety. Pomyliłam się.

Jeśli jeszcze nie słyszeliście, o czym jest ta książka(choć wątpię, wydawnictwo postarało się o promocję), to ja przypomnę. Bohaterami jest dwójka nastolatków - dziewczyna i chłopak. Oboje są trochę dziwaczni i czują się odmieńcami. Ona ma burzę rudych loków, jest pulchna, piegowata i ubiera się trochę po męsku. On jest w połowie Koreańczykiem, nosi czarne ubrania, czyta komiksy. Gdy Eleonora zaczyna chodzić do szkoły Parka, staje się pośmiewiskiem. Dopiero on zaczyna zauważać w niej coś więcej.

Czytałam tę książkę dosyć długo. Przewracałam kolejne kartki i czułam jedynie to, że nie jest zbyt ciekawa. No, może kilka razy uznałam, że Park jest uroczy. Po jakichś dwustu pięćdziesięciu stronach zaczęłam się denerwować, a końcówka zawiodła mnie jeszcze bardziej. To wszystko stało się za szybko.

Czytaniu towarzyszyło mi coś oprócz sprzecznych emocji i rozczarowania - było ze mną przeczucie, że chyba już wyrosłam z takich książek. To nie znaczy, że przestanę już czytać takie historie pierwszych miłości - przecież je uwielbiam. Po prostu będę zaglądać do nich rzadziej.

Myślę, że niedopracowanie tej książki w dużym stopniu zaważyło na mojej ocenie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że Rainbow Rowell pogubiła się w tym, co chciała czytelnikowi przekazać. I jeszcze jednego nie ma ta książka - brakuje jej duszy.

Wiem, że Rainbow Rowell chciała dobrze. Próbowała przekazać, że w naszym świecie, który jest pełen zła i nienawiści, prawdziwa miłość też ma swoje miejsce. Ale trochę nie wyszło. Podobnie jak urokliwa historia o miłości dziewczyny, która nie ma figury i wyglądu modelki oraz chłopaka, który jest odludkiem. Ja nie jestem zadowolona z tej powieści, choć myślę, że młodsze nastolatki dają się nabrać na tę historię.

"Eleonora i Park" Rainbow Rowell, wydawnictwo Otwarte