czwartek, 31 grudnia 2015

Czytelnicze miłości 2015

2015 rok był naprawdę wspaniały. O wszystkich cudownościach i szczęściach ostatnich trzystu sześćdziesięciu pięciu dni wspomnę, pierwszeństwo mają czytelnicze perełki. Uwielbiam każdą z poniższych pozycji i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam je poznać. Mam nadzieję, że Wy też przeczytaliście całą górę książek, które pokochaliście. 

Zostawiam Was z listą moich czytelniczych miłości 2015 roku. Mam nadzieję, że też podzielicie się ze mną swoimi perełkami. 

Sue Monk Kidd Czarne skrzydła

Twórczość Sue Monk Kidd jest moim największym odkryciem i literacką miłością 2015 roku. 
W szczególności "Czarne skrzydła" rzuciły mnie na kolana, jestem całkowicie zachwycona. "Sekretne życie pszczół" również skradło mi serce, a ten rok zakończę w towarzystwie trzeciej powieści tej autorki - "Opactwo świętego grzechu". 

Szymon Hołownia Holyfood

Z Szymonem Hołownią poznałam się bliżej w ostatnich miesiącach, kiedy zaczęłam być wolontariuszką jego fundacji Kasisi. Ale już na początku roku Hołownia skradł moje serce swoją książką "Holyfood", która wywarła na moje życie wielki wpływ. Za każdym razem, gdy do niej wracam, dotyka mnie coś innego i odkrywam coraz nowe sprawy, które trzeba byłoby naprawić w moim życiu.

Lucy Moud Montgomery Dziewczę z sadu

Może i tak książka jest przesłodzona i przewidywalna, ale mnie rozczuliła i zauroczyła. Lubię wracać do książek Montgomery, bo przypominają mi lata dzieciństwa, napełniają mnie nadzieją, że świat jest naprawdę dobry oraz rozlewają miłość i radość w moim sercu. 

Karen Kingsbury Ocalenie

Zdaję sobie sprawę, że "Ocalenie" nie spodoba się zbyt szerokiemu gronu czytelników. Mnie jednak ta powieść urzekła i zmieniła całkowicie moje patrzenie na książki "o miłości". Niezwykle dotykają mnie ukazane w tej książce wartości, które w dzisiejszych czasach są przetarte i zapomniane.

Agnieszka Kaluga Zorkownia

Nie wiem, co o niej napisać. Więc warto po prostu ją przeczytać i zrozumieć, dlaczego trudno coś o "Zorkowni" powiedzieć. Są to zapiski wolontariuszki w hospicjum. 

Diane Chamberlain Milcząca siostra

Pierwszą powieść Chamberlain przeczytałam w zeszłym roku i poznaję dalej jej twórczość. Ale między czytaniem jej książek robię sobie kilkumiesięczne przerwy. Żeby się pozachwycać, ale także, żeby zrozumieć i przemyśleć co nieco oraz zrobić porządek w niektórych sferach życia, których nieporządek odkrywają we mnie słowa Chamberlain. 


niedziela, 27 grudnia 2015

Święta zdziwienia i spokoju



Dla mnie były to trudne święta. Ale i piękne.

Miałam adwentowe postanowienie, słuchałam #jeszcze5minutek. Ale to wszystko tak z obowiązku, a nie z serca. Nie czekałam na narodziny Zbawiciela, tylko na przerwę, żebym mogła się wyspać i odpocząć. Adwent był bardzo zabiegany, pełen spraw do załatwienia, sprawdzianów do napisania i zadań do rozwiązania. Na roratach byłam cztery razy. Nie miała czasu na porządki w pokoju, a co dopiero na porządki w sercu. W czwartek przed świętami w końcu nie wytrzymałam i po prostu pobiegłam do spowiedzi.

W święta wkroczyłam z chaosem w głowie. Z ciągłym zamartwianiem, strachem, bólem po stracie dwóch ważnych osób.

I chociaż ja wcale nie czekałam na narodziny Jezusa, On czekał na mnie. Narodził się w tych wszystkich lękach, troskach, złościach, zranieniach. I zamienił ten cały chaos w radość, w serce wlał nową nadzieję i pokój.

Mimo że wtedy święta Bożego Narodzenia dobiegały końca, dla mnie się zaczęły. Nie potrafię się nadziwić tym, co Jezus zrobił w moim sercu.

I chciałabym życzyć Tobie, żeby te Święta trwały dłużej. Żeby Jezus rodził się w Twoim sercu każdego dnia. Tam, gdzie myślisz, że już nic nie może Ci pomóc, gdzie doświadczasz lęku i braku nadziei.



środa, 23 grudnia 2015

Rok z różem i Reginą /Twój dziennik/


Ze wszystkim pisarzy i pisarek świata i wszechświata moją najulubieńszą jest Regina Brett. To taka moja najlepsza przyjaciółka, nauczycielka życia i literacka mama. Jest dla mnie kimś więcej niż tylko autorką kilku książek. Przede wszystkim uwielbiam ją za to, że to, co pisze nie jest przeładowane tanim optymizmem, słodkimi radami "jak żyć" oraz nie manifestuje, że wszystko będzie dobrze. Ona mnie nauczyła, że czasem jest bardzo trudno, że życie jest niesprawiedliwe i bywa okrutne, ale mimo tego zawsze jestem w najlepszym momencie swojego życia. 

W "Twoim dzienniku" zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Okładka jest minimalistyczna, ale od razu rzuca się oczy. Jest naprawdę piękna w swojej prostocie i cudownie współgra z okładami innych polskich wydań książek Reginy Brett. A środek jest jeszcze cudowniejszy. Dominuje delikatny róż w połączeniu z szarymi, białymi i kremowymi barwami. Wszystko w środku jest przejrzyste, schludne i naprawdę śliczne. Ja jestem nim zauroczona, ale i przekonana, że wizualnie na pewno mniej przypadnie do gustu mężczyznom. Przy każdym dniu znajdziemy miejsce na swoje notatki, a także obrazki i myśli autorki.

Przed każdym rozdziałem znajduje się lekcja, która nie znalazła się jeszcze w żadnej książce Reginy Brett. Mało tego, ta niezwykła kobieta napisała je specjalnie dla polskich czytelników. Mimo wielkiej pokusy, przeczytałam na razie tylko tytuły tekstów poprzedzających dany miesiąc, ale to wystarczyło, żeby jeszcze bardziej pokochać Reginę Brett i jej życiową mądrość. Mam nadzieję, że jej wizyta w Polsce w zeszłym roku nie była ostatnią w naszym kraju. Wtedy pojawię się na spotkaniu z Reginą, choćbym miała się na nie doczołgać.

"Twój dziennik" to idealny prezent(sama podarowałam go bliskiej osobie). Może jest już za późno, żeby sprezentować go komuś w te święta, ale na szczęście to nic straconego, bo ten kalendarz jest bardzo uniwersalny i może służyć także w przyszłym roku, a także za trzy i nawet dziesięć.

Wiem, że nadchodzący rok będzie wyjątkowy, a gdy pomyślę, że będzie mi codziennie towarzyszył ten delikatny róż i słowa Reginy Brett, mam ochotę skakać z radości. To idealny kalendarz, nie tylko dla fanów Reginy.

Za możliwość spędzenia przyszłego roku z Reginą Brett dziękuję agencji AiM Media!

poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozkochać się w zwyczajności /Kocha, lubi, szanuje.../


Najbardziej lubię, gdy zaczynam książkę, o której nie wiem za dużo. Znam tytuł, autora, wydawcę, nie czytam opisu z okładki.

Taką książką jest "Kocha, lubi, szanuje..." Alice Munro. Tutaj oprócz tych podstawowych informacji, wiedziałam co nieco o autorce. Pani Munro w roku 2013 otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. Z tego powodu bardzo chciałam poznać jej twórczość.

"Kocha, lubi, szanuje..." to zbiór dziewięciu opowiadań. Autorka prowadzi nas do różnych miast, miasteczek, otwiera drzwi kolejnych domostw i opowiada historie napotkanych w nich osób. Każda opowieść jest inna, lecz jest coś, co je łączy. W każdej chodzi o miłość.

Przepiękna okładka, wysoka jakość wydruku. Widać, że wydawnictwo zadbało, żeby graficznie książka była wyjątkowa. O wnętrze musiała zatroszczyć się autorka. Żeby je poznać musiałam włożyć wiele cierpliwości i pod lupą spojrzeć ma to, co się dzieje. A po wysiłku mogę powiedzieć, że Munro wykonała swoje zadanie ładnie i elegancko.

Munro nie zachwyciła mnie swoimi opowiadaniami, jest jednak kilka aspektów, które mnie urzekły. Na przykład  spojrzenie na ludzkie działania, relacje. Munro jest świetną obserwatorką. I wspaniale łączy oszczędność z bogactwem słów. Jej bohaterowie wcale nie są barwni, niepowtarzalni. Są tacy zwyczajni, niewyraziści. Munro ukazała na ich przykładzie, że banalność może być piękna, a zwyczajność to tylko pozory.

"Kocha, lubi, szanuje..." nie jest łatwą pozycją. Do takiej twórczość trzeba już wcześniej swoje przeczytać, trochę poznać życia, trochę dojrzeć. Ja chyba jeszcze kiedyś będę musiała do niej wrócić, żeby ją dobrze zrozumieć. Póki co bardzo się cieszę, że poznałam twórczość Munro.


"Kocha, lubi, szanuje..." Alice Munro, wydawnictwo Literackie
Za możliwość poznania twórczość Munro bardzo dziękuję wydawnictwu Literackiemu!

sobota, 7 listopada 2015

Śląsk czyta!

Matematyka, biologia, chemia. Chroniczny brak czasu na czytanie, ciągłe zmęczenie. Rutyna, którą zaczynała mnie już męczyć. Tak właśnie wyglądał ostatni miesiąc. 

Ale nie dziś. Dziś nie otworzyłam podręcznika, nie zrobiłam żadnego zadania, a nawet trochę poczytałam. I jestem zmęczona, ale baaardzo pozytywnie!

Najpierw byłam na pięknym ślubie, a później wsiadłam do autobusu i około godz. 15 byłam w centrum kongresowym obok katowickiego Spodka, gdzie odbywały się Śląskie Targi Książki.


Dwa lata temu byłam na Targach Książki w Katowicach. Podobały mi się, ale nie zrobiły na mnie zbyt dużego wrażenia. Tylko kilka wydawnictw, nieciekawy program, mało ludzi... W zeszłym roku choroba zmusiła mnie do zostania w domu, ale z relacji innych wiem, że niewiele straciłam. 

Ale gdybym w tym roku odpuściła sobie to wydarzenie, miałabym czego żałować. Niby tylko inny organizator, nowa nazwa. A przy okazji więcej wydawnictw, ciekawszy program i naprawdę dużo ludzi!

Z Gosią, Natalą i Lidią
Promocje były całkiem atrakcyjne - zniżki w większość stanowiły 30%. (Pomijając jedno wydawnictwo, u którego książkę można było kupić za 39 złotych, jeśli cena z okładki wynosiła 39,90 albo jeśli na okładce widniała cena 31,90, to kosztowała jedyne 31 złotych. Szaleństwo!). Było kilka antykwariatów, a Śląscy Blogerzy Książkowi zorganizowali wymianę książek(o której niestety dowiedziałam się dopiero na miejscu). Na jednym ze stanowisk można było za 10 złotych wybrać sobie zapakowaną książkę, na której widniały trzy słowa klucze. Dochód z tych książek był przekazywany na cele charytatywne.



Co pięknego przywiozłam do domu?

"Światło, którego nie widać" kupiłam na stanowisku wydawnictwa Czarna Owca za 28 złotych. Od kiedy o niej usłyszałam, chciałam mieć ją na półce. Dla Mamy(i dla mnie trochę też) kupiłam "Rachab" u Aetos Media za 20 złotych. Nie planowałam kupować "Szukając Inki", nawet nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale panowie z wydawnictwa mnie zachęcili, a nawet sprzedali mi ją za jedyne 20 złotych. I mam ją z dedykacją Autorki! Bardzo jestem ciekawa historii tej sanitariuszki, bo ostatnio często o niej słyszę. I jeszcze "Z dala od zgiełku" - ta pozycja od początku była moim targowym celem. Jak zwykle powiększyła się moja kolekcja zakładek, a koszulkę kupiłam w Croppie.


To był świetny dzień. Wyciągnęłam z niego dwa wnioski: 1) śluby są cudowne, nigdy nie przestanę ich uwielbiać, 2) warto zostawić sobie czasem trochę czasu na bycie szczęśliwym.

Polecam pamiętać o punkcie drugim. 

wtorek, 20 października 2015

„Papier jest cierpliwszy od człowieka” /Dziennik/


1 września. Zauważyliście, że z tą datą jest coś nie tak? Nie tylko po dwumiesięcznej przerwie uczniowie wracają do szkół. 1 września 2004 roku miał miejsce atak terrorystyczny w Biesłanie, zginęło 400 ludzi, blisko tysiąc zostało rannych. W stanie Minnesota tego dnia miał miejsce pożar – około 400 zabitych. 1 września 1730 roku rozpoczęła się erupcja wulkanu na Lanzarote, która trwała 5 i pół roku. Można by jeszcze wspomnieć o wojnie domowej w Szkocji lub o trzęsieniu ziemi w Tokio i Jokahomie(ponad 140 000 ofiar).

I wydarzyło się coś jeszcze. Rozpoczęła się II wojna światowa. Przez 6 lat niszczyła wszystko, co spotkała na swojej drodze, odbierała ludziom wszystko, co miało dla nich jakiekolwiek znaczenie. W ciągu 6 lat wylało się więcej krwi, niż było wody pitnej.

Anne Frank wojna odebrała wolność. Ta nastolatka była jedną z sześciu milionów ofiar Holocaustu. Przez dwa lata musiała się ukrywać z innymi Żydami w Amsterdamie. W tym czasie żyła ciągłym strachu, bez dostatecznych środków na żywność, w zniszczonych, zbyt małych ubraniach, bez własnego kąta. W ciasnym pokoiku pisała dziennik dla Kitty – wymyślonej przyjaciółki, powierniczki. Opisywała życie w Oficynie, spisywała swoje emocje, myśli, marzenia.

Sądzę, że będę Ci mogła wszystko powierzyć, tak jak jeszcze nigdy nikomu, 
i mam nadzieję, że będziesz dla mnie wielkim oparciem.

Wojna odebrała Anne nie tylko wolność, ale i marzenia. W sierpniu 1944 roku wszyscy mieszkańcy Oficyny zostali aresztowani i wywiezieni do obozów koncentracyjnych. Anne zginęła w marcu 1945 roku. Gdyby nie wojna byłaby słynną pisarką.

To jest ta trudność dzisiejszych czasów: ideały, marzenia, piękne oczekiwania jeszcze się nie zdążą rozwinąć, a już zostają trafione i totalnie zniszczone przez najbardziej przerażającą rzeczywistość.

„Dziennik” nie jest książką do ocenienia. Jest obowiązkową pozycją do przeczytania i do przemyślenia. Zapiski Anne Frank wstrząsają do głębi. Wojna przedstawiona oczami dziecka, które z dnia na dzień zostało pozbawione przyjaciół, domu, świeżego powietrza i wolności, jest czymś, co nie pozwala zostać obojętnym. Z trudem przewracałam kolejne strony.

Podziwiam Anne za to, jak szybko z małej dziewczynki stała się inteligentną i wrażliwą kobietką. Podziwiam jej mądrość życiową, niespotykaną szczerość, umiejętność obserwacji, zapał do nauki, pokłady dobrego humoru…

Jakiego kryterium mam użyć, żeby opiniować opis przeżyć ukrywającej się przez dwa lata nastoletniej dziewczynki? Emocje przelane na papier nie powinny być oceniane, więc nie poddaję ocenie „Dziennika” Anne Frank, nie wiedziałabym, jaki stopień skali byłby odpowiedni.


Jestem w takim stanie, że wszystko mi jedno, czy zostanę zamordowana, czy będę żyć. Świat będzie się kręcić dalej i beze mnie, a ja i tak nie mogę się przecież przeciwstawiać wydarzeniom.

"Dziennik" Anne Frank, wydawnictwo Znak
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Znak i portalowi Juventum.pl!

niedziela, 4 października 2015

Chyba już z tego wyrosłam... /Eleonora & Park/


Pamiętam, jak zaczytywałam się w młodzieżówkach o zakochanych nastolatkach. Po prostu je uwielbiałam i nie marnowałam żadnej okazji, żeby poznać kolejną historię pierwszej miłości.

W czasie ostatniego roku czytałam jednak coraz mniej takich książek. Lecz ciągle wpisywałam nowości, o których słyszałam na moją listę życzeń. Podobnie było z "Eleonorą i Parkiem". Wystarczyło tylko przeczytać opis, kilka cytatów z lektury i rekomendację mojego ulubionego Greena. Od razu wiedziałam, że to książka dla mnie. Byłam przekonana, że mnie zauroczy, urzeknie, wzruszy, po przeczytaniu znowu nie będę wiedziała, co robić ze swoim życie i ogólnie trafi na najwyższą półkę w moim pokoju. Niestety. Pomyliłam się.

Jeśli jeszcze nie słyszeliście, o czym jest ta książka(choć wątpię, wydawnictwo postarało się o promocję), to ja przypomnę. Bohaterami jest dwójka nastolatków - dziewczyna i chłopak. Oboje są trochę dziwaczni i czują się odmieńcami. Ona ma burzę rudych loków, jest pulchna, piegowata i ubiera się trochę po męsku. On jest w połowie Koreańczykiem, nosi czarne ubrania, czyta komiksy. Gdy Eleonora zaczyna chodzić do szkoły Parka, staje się pośmiewiskiem. Dopiero on zaczyna zauważać w niej coś więcej.

Czytałam tę książkę dosyć długo. Przewracałam kolejne kartki i czułam jedynie to, że nie jest zbyt ciekawa. No, może kilka razy uznałam, że Park jest uroczy. Po jakichś dwustu pięćdziesięciu stronach zaczęłam się denerwować, a końcówka zawiodła mnie jeszcze bardziej. To wszystko stało się za szybko.

Czytaniu towarzyszyło mi coś oprócz sprzecznych emocji i rozczarowania - było ze mną przeczucie, że chyba już wyrosłam z takich książek. To nie znaczy, że przestanę już czytać takie historie pierwszych miłości - przecież je uwielbiam. Po prostu będę zaglądać do nich rzadziej.

Myślę, że niedopracowanie tej książki w dużym stopniu zaważyło na mojej ocenie. W pewnym momencie miałam wrażenie, że Rainbow Rowell pogubiła się w tym, co chciała czytelnikowi przekazać. I jeszcze jednego nie ma ta książka - brakuje jej duszy.

Wiem, że Rainbow Rowell chciała dobrze. Próbowała przekazać, że w naszym świecie, który jest pełen zła i nienawiści, prawdziwa miłość też ma swoje miejsce. Ale trochę nie wyszło. Podobnie jak urokliwa historia o miłości dziewczyny, która nie ma figury i wyglądu modelki oraz chłopaka, który jest odludkiem. Ja nie jestem zadowolona z tej powieści, choć myślę, że młodsze nastolatki dają się nabrać na tę historię.

"Eleonora i Park" Rainbow Rowell, wydawnictwo Otwarte

wtorek, 8 września 2015

Kobieta odziana w słońce

Piękno zbawi świat, ale nie byle jakie piękno, lecz to,
które pochodzi od Ducha Świętego, piękno "kobiety odzianej w słońce". 
P. Evdokimov

Kim jest "kobieta odziana w słońce"?

Dzisiejszą solenizantką.

"Mother of Life" Nellie Edwards 

Obchodzimy dziś urodziny Najświętszej Maryi Panny.

"Kissing the Face of God" Morgan Weistling

Z Maryją nie zawsze łatwo mi się rozmawia. Za bardzo sugeruję się pustymi słowami, które często już mnie męczą. 

A Ty, Maryjo zawsze otaczałaś i otaczasz mnie swoim wstawiennictwem. Przytulałaś mnie do serca Twojego i serca Twojego Syna, nawet gdy ja nie chciałam rozmawiać ani z Tobą, ani z Nim. I cały czas trzymasz mnie za rękę. 

Matko wszystkich Matek, potrafisz dostrzec moje potrzeby, smutki i problemy. Gdy przychodzę do Ciebie z troskami, Ty wskazujesz na Twojego Syna. Tak jak było w Kanie Galilejskiej. Tak jak powiedziałaś do sług "Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie" - mówisz do mnie. 

Bądź ze Mną w łonie mojej matki i pozwól by Ona cię ukształtowała. 
Oddziaływuje na tych, którzy Ją o to proszą: jest taka dobra!
Jezus do Gabrieli Bossis

"Matka Boska z Jezusem" Rudolf Fuchs 

A o Najświętszej Panience można powiedzieć jeszcze wiele. I na pewno do Niej wrócę. 

niedziela, 30 sierpnia 2015

Wakacyjny numer jeden! /Sekretne życie pszczół/


Bzyczenie pszczół.
Zapach miodu.
Różowy dom.
Szczery śmiech.
Ciepłe spojrzenia.
I miłość.

To właśnie przychodzi mi na myśl, gdy patrzę na tę książkę.

Ukryta jest w niej historia nastoletniej Lily. Została wychowana przez gwałtownego i oschłego ojca. Nie ma matki, ponieważ przed dziesięcioma laty przez przypadek ją zastrzeliła. Całe życie targają ją wyrzuty sumienia. W końcu w poszukiwaniu jakichś śladów matki Lily trafia do różowego domu, gdzie mieszkają i prowadzą pasiekę trzy czarnoskóre siostry. Od razu otaczają nastolatkę miłością. Sprawiają, że różowy dom staje się dla Lily azylem, jednak czy dziewczynie uda się uciec od przeszłości? Bo razem z jej przybyciem do pasieki, już nie tylko pszczoły toczą tutaj sekretne życie...

To już drugie moje spotkanie z Sue Monk Kidd. Twórczość tej kobiety to odkrycie tego roku! Opis "Sekretnego życia pszczół" nie zapowiada nic ponadprzeciętnego, ale autorka zaserwowała nam prawdziwą ucztę. Barwne postacie, ciekawa fabuła, przyjemny język. A do tego akcja toczy się w Ameryce, w latach 60. XX wieku. I książka ma niezwykły urok tych czasów.

Ta pozycja to pewnego rodzaju podróż. Najpierw na południe Ameryki w latach 60., w świat pełen nietolerancji, gdzie segregacja rasowa jest sporym problemem, potem tam gdzie pszczoły wiodą sekretne życie - do różowego domu, gdzie więzi międzyludzkie są ponad wszelkie podziały, uprzedzenia, stereotypy, a w końcu wgłąb samego siebie.

"Sekretne życie pszczół" podobało mi się odrobinę mniej niż "Czarne skrzydła". Ale ta książka jest debiutem Sue Monk Kidd, dlatego ma prawo być gorsza. Mimo to ta opowieść o poszukiwaniu i znajdowaniu jest dokładnie tym, czego potrzebowałam na dni tegorocznych szalonych wakacji - dobrą powieść pełną uroku, ciepła i optymizmu. To wszystko w tej pozycji zostało spełnione - "Sekretne życie pszczół" jest moją wakacyjną pozycją numer jeden.

Ta powieść pachnie nie tylko miodem, ale także i miłością, która jest wszechobecna w różowym domu i na kartkach książki. Jest przyjemna jak letnie wieczory z kubkiem herbaty z miodem. I ciepła jak promienie słońca, które ogrzewały mnie podczas lektury tej powieści.

"Sekretne życie pszczół" Sue Monk Kidd, wydawnictwo Literackie
Za możliwość przeczytania dziękuję serdecznie wydawnictwu Literackiemu!

wtorek, 25 sierpnia 2015

Miłość jest decyzją /Ocalenie/


Mam bardzo fajne ciocie. Moja chrzestna jest kochana, siostra mojej mamy to najlepsza ciocia-siostra zakonna na świecie - wkręciła mnie w coś pięknego i dzięki temu zawsze w wakacje przeżywam najlepsze 9 dni roku. Mam też ciocię, z którą zawsze mogę pogadać oraz taką, która ma świetny książkowy gust i podkłada pod nos bardzo dobre książki.

O sadze Rodziny Baxterów ciocia opowiadała mi już od dawna, więc wpisałam sobie tę serię na listę książek do przeczytania. Ale trochę było nam nie po drodze. W końcu ścieżki Karen Kingsbury i Julki Gorol skrzyżowały się w pewnej cudownej księgarni, zwanej Księgarenką, w Lublińcu.

Kari została zdradzona przez męża. Czuje do niego niechęć, obrzydzenie, ale mimo wszystko chce uratować swoje małżeństwo. Przed ołtarzem ślubowała mężowi, że nie opuści go aż do śmierci. Dla niej miłość jest decyzją. Dlatego Kari wybiera walkę o swoje małżeństwo, nawet wtedy, gdy do rodzinnego miasta wraca Ryan - jej pierwsza miłość, taka, która zdarza się raz na sto lat.

I ta postawa Kari mnie uderza. Sprawia, że "Ocalenie" staje się prawdziwą "książką o miłości". Tak naprawdę. Muszę zacząć być ostrożniejsza w używaniu tego stwierdzenia, po poznaniu tej historii musiałabym napisać od nowa kilka recenzji. Postawa Kari, jej decyzja, jest taka nie na dzisiejsze czasy. Obserwując zachowanie Kari, wielu stwierdziłoby, że  jest głupie i niezrozumiałe.

Dla mnie postawa Kari stała się wzorem, podziwiam jej sposób postępowania. I chyba znów potwierdza się to, że nie jestem dzieckiem swoich czasów, że urodziłam się za późno i kompletnie nie mogę odnaleźć się w modach i wartościach współczesności.

Zdaję sobie sprawę, że saga Rodziny Baxterów jest trochę naiwna, banalna i ckliwa. I pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Dla mnie może i jest to cukierkowata historia, ale z drugiej strony magiczna i pełna uroku.Urzeka mnie w tej książce ukazanie wartości, które w dzisiejszym świecie są przetarte i zapomniane.

Ta historia przede wszystkim bardzo wyraźnie pokazała mi, że miłość to decyzja, a za swoje decyzje trzeba być odpowiedzialnym zawsze, nie tylko wtedy, gdy wszystko idzie dobrze.

"Ocalenie" Karen Kinsgbury, Gary Smalley, I tom sagi Rodziny Baxterów

piątek, 21 sierpnia 2015

Dzień dobry!

Mam na imię Julka.
Przez 833 dni prowadziłam blog książkowy Wyznania Bibliofilki.
21 sierpnia 2015 roku ten rozdział został zakończony i rozpoczął się nowy - Jakie to szczęście.

Dlaczego Jakie to szczęście?

Miało być inaczej. Wymyśliłam kilka nazw dla tego bloga, ale wszystkie były już zajęte(a żeby było śmiesznie, większość z tych blogów założone zostały kilka lat temu i nie były prowadzone dłużej niż rok). Po tygodniach szukania inspiracji, wylanych łzach, w końcu zdjęłam z półki książkę z wierszami Jana Twardowskiego. I pierwsze trzy słowa(Jakie to szczęście...) z wiersza "O szczęściu" zapadły mi w pamięci. Na razie jeszcze się do nich nie przyzwyczaiłam, nie do końca czuję się z nimi dobrze, mam nadzieję, że niedługo się przyzwyczaję. 

Będzie o tym, co przynosi szczęście i jest dobre. Przede wszystkim o książkach i o Bogu. Albo o Bogu i o książkach. O moich dwóch największych pasjach.



Wchodzisz to ze mną?